Archiwum działań
Poniżej przedstawiamy obraz Kooperatywy Izerskiej “u jej zarania” to znaczy w postaci jaką miała będąc projektem z FIO przeprowadzonego przez Szymona Surmacza we współpracy z organizacjami pozarządowymi, głównie w Wolimierza i okolic. Znaleźć tu można wiele cennych informacji, które zainspirowały nas do wskrzeszenia idei Kooperatywy Izerskiej w nowej postaci, przez nowych aktywnych mieszkańców Izer, stosunkowo długo po zakończeniu projektu FIO.
“Kooperatywa Izerska jest „dzieckiem” dwóch idei. Od strony „matki” Kooperatywa Izerska to kontynuacja myśli, która przyświecała założycielom Unii Izerskiej. Unia Izerska – Stowarzyszenie i wcześniej nieformalna grupa przyjaciół to dusza nowego przedsięwzięcia, emocje, wrażliwość, talenty artystyczne i empatia. Jak pisaliśmy kilka lat temu: „kieruje nami wolność i zachwyt nad pięknem tego zakątka Ziemi”. Nic się nie zmieniło. Pogórze Izerskie nadal zachwyca i ściąga do siebie kolejnych marzycieli o lepszym i piękniejszym świecie.
„Ojcem” Kooperatywy jest myśl Edwarda Abramowskiego, zasiana w Izerach w dużej mierze za sprawą łódzkiego Stowarzyszenia, które wznawia pisma przedwojennych polskich spółdzielców, dostarcza wiedzy i umiejętności organizacyjnych i gospodarczych. Mamy nadzieję, że połączenie tych dwóch sił da w Izerach nową energię do zmian i pozwoli zrealizować wiele naszych wspólnych marzeń.
Naszą wizją jest Pogórze Izerskie różnorodne, gościnne oraz bogate kulturowo i gospodarczo. Mikro-świat, rządzący się własnymi prawami, oparty na życzliwości, współpracy i umiejętności dzielenia się i godzenia swoich prywatnych interesów w imię lepszego jutra dla całego naszego otoczenia.
Chcemy, by nasze cele były konkretne, mierzalne i możliwe do wykonania w określonym czasie. Na początek stawiamy na pogłębienie wiedzy i rozwój osobisty osób, które chcą zaangażować się we wspólne działania. Uważamy, że Kooperatywa Izerska powinna rozwijać się tak, jak rozwija się człowiek – od dzieciństwa do dorosłości:
Wzrost i uczenie się. W pierwszej kolejności musimy urosnąć, nauczyć się razem współpracować, tak by tworzona przez nas organizacja miała nie tylko „ręce i nogi” ale też duszę, głowę, ciało, oczy, uszy…
Rozwój społeczny – budowanie relacji z otoczeniem. Najbliższe otoczenie, to osoby, które nie myślą tak jak my, albo mają inny system wartości. Trzeba to uszanować i nauczyć się współdziałać. Trzeba też nauczyć się komunikować z ludżmi, którzy goszczą w Izerach sporadycznie. Naszym zdaniem ważnym narzędziem w relacjach ze światem, powinna być Marka Lokalna
Samodzielne tworzenie. O tym, co moglibyśmy razem robić zadecydują wszyscy, którzy włączą się w tworzenie Kooperatywy. Już dziś możesz przyjrzeć się liście pierwszych pomysłów wspólnych działań.
Dorosłość – czas, w którym można pomyśleć o własnych dzieciach i wspieraniu młodszych i słabszych (mniejszych). Ten czas jeszcze jest przed nami, ale już dziś myślimy o tym, że dojrzała Kooperatywa, powinna wspierać gospodarczo i merytorycznie wszystkich, którzy włączą się w jej działania. Powinna też, kiedy będzie wystarczająco silna, tworzyć filie i wspierać inne sąsiadujące społeczności.
Społecznicy i Kulturalnicy
Sformułowanie „społecznicy i kulturalnicy” zostało zaczerpnięte z pism Heleny Radlińskiej. Poniższy opis sprzed prawie stu lat, dobrze charakteryzuje wiele osób zrzeszonych pod sztandarem Kooperatywy Izerskiej. Dyskutując o twórczości, kulturze, ekologii, współpracy między ludźmi, zrównoważonym rozwoju itd, zarażając swoją wizją swoich sąsiadów, inspirując kolejnych do działania powtarzamy niemalże te same idee, które przyświecały w 1906 założycielom Związku Towarzystw Samopomocy Społecznej (ZTSS). Warto wiedzieć, że kulturalna i humanistyczna wizja samoorganizacji społecznej ma długie i piękne tradycje…
Prezentujemy cytat z pism Heleny Radlińskiej, wzięty z posłowia autorstwa Remigiusza Okraski do książki „Razem czyli Społem„, wraz z przypisem, w którym redaktor książki odsyła do kolejnych autorów.
Niemal wszystkich łączyły pewne cechy wspólne, dzięki którym w gwarze potocznej nazywano ich »społecznikami« i »kulturalnikami«, w odróżnieniu od »polityków« […] Wspólnym we wszystkich poczynaniach ZTSS jest zainteresowanie człowiekiem, jego losem i siłami duchowymi oraz pewien zmysł społeczny, nakazujący poszukiwać sposobów budowania życia zbiorowego poprzez ochotniczą współpracę jednostek. U wielu ludzi występowało wyraźnie poczucie jak gdyby posłannictwa: brania na swoje barki odpowiedzialności za urzeczywistnianie marzeń o przyszłym ustroju. Całe grupy żyły pragnieniem tworzenia w dniu dzisiejszym instytucji zwiastujących i dotykalnie budujących jutro. Ale– podkreślić to trzeba silnie– pragnienia były dalekie od pożądania władzy, panowania. Zwycięstwo wyobrażano sobie jako doprowadzenie do »powszechnego współuczestnictwa«. Miało to być współuczestnictwo w pracy i w korzystaniu z dorobku.
Działacze, którzy czuli się świadomymi spadkobiercami spuścizny kulturalnej, przypisywali sobie jak gdyby rolę gospodarzy zapraszających szerokie rzesze na pola, z których brać należy ziarno co najplenniejsze i wzór, jak własne odłogi uprawić. Życzliwa ciekawość w stosunku do każdego człowieka, gotowość pomocy łączyły się wedle żartobliwej a trafnej uwagi bacznego obserwatora z czujnym poszukiwaniem typów ludzkich, które są lub mogą się stać przenosicielami ideałów, współdziałaczami, organizatorami nowego życia. Zainteresowanie rozległymi dziedzinami kultury (u wielu i sztuki), pragnienie przetwarzania życia codziennego– sprawiały, że społecznicy nie zawsze mogli się pomieścić w ramach partii czy zaprzysiężonych organizacji spiskowych. Tęsknili do pracy w słońcu, do jawności, prawdy; lubowali się w różnorodności przejawów życia gromadnego.
Helena Radlińska, Związek Towarzystw Samopomocy Społecznej, w: tejże, Z dziejów pracy społecznej i oświatowej (III tom Pism pedagogicznych H. Radlińskiej), Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław – Warszawa – Kraków 1964, s.306. Współczesny badacz, prof. Andrzej Mencwel, poświęcił wiele rzetelnej, a zarazem– co bardzo ważne– empatycznej uwagi analizie tego oryginalnego nurtu ideowego, który nazwał kulturalizmem, oraz dziejom „kulturalników”, przedkładających inicjatywy oddolne itworzenie swoistej tkanki społeczno-kulturowej ponad działalność polityczno-partyjną. Lektura tych znakomitych prac pozwala lepiej zrozumieć m.in. fenomen polskiej spółdzielczości i jej wymiar pozaekonomiczny. Zob. Andrzej Mencwel: Żywe wiązanie, w: tegoż, Spoiwa. Refleksje krytyczne, „Czytelnik”, Warszawa 1983; Etos lewicy. Esej o narodzinach kulturalizmu polskiego, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1990; Rdzeń. Rzecz o postawie Marii Dąbrowskiej, w: tegoż, Przedwiośnie czy Potop. Studium postaw polskich w XX wieku, „Czytelnik”, Warszawa 1997.